Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się jak wyglądają Helsinki zimą, zapraszam do czytania! Po paskudnej pogodzie w czwartek i niezbyt przyjemną wycieczką, piątek wita nas znacznie lepszą pogodą. Co prawda według prognoz z biegiem dnia ma być coraz mniej przyjemnie. Dlatego też, staram się szybko ogarnąć i już o 10 jestem na dworcu głównym w samym centrum Helsinek – stolicy Finlandii.
Mam wprawdzie zgraną na telefon jakąś mapę centrum z zaznaczonymi zabytkami, ale jakoś nie mam ochoty iść po takich utartych szlakach. Ruszam więc przed siebie, starając się trzymać mniej więcej kierunek wschodni, aby w końcu dojść do wybrzeża. Szybko się okazuje, że wybrałam jakieś boczne uliczki rzadko odwiedzane przez turystów. Wychodzi słońce i szybko lód i śnieg na chodnikach zamieniają się w istne lodowisko. Niestety sama mam okazję się przekonać, że jest to raczej twarde lodowisko 😉
Mijam pomnik Eliasa Lonnrota – fińskiego poety narodowego, który jest autorem Kalevala, czyli fińskiego eposu narodowego.
Przypadkiem trafiam na piękny kościół św. Jana.
Zdecydowanie warto wejść do środka. Dla mnie najciekawsze było sklepienie, takie typowo fińskie.
Kiedy z powrotem wychodzę na ulicę, zaczynam się zastanawiać, kiedy, i czy w ogóle, trafię wreszcie na wybrzeże. Całkiem przypadkiem zauważam kawałek zieleni na niewielkim wzgórzu i postanawiam się tam na chwilę schować przed gwarem ulicy. Jak się szybko okazuje, jest to najbardziej znane wzgórze widokowe w Helsinkach.
Panorama jest naprawdę rozległa!
Widać trzy najbardziej charakterystyczne obiekty Helsinek: katedrę luterańską po lewej, katedrę prawosławną w środku i diabelski młyn po prawej. A po drugiej stronie wreszcie moim oczom ukazuje się port!
Schodzę do portu (a może lepszym określeniem byłoby ześlizguję się, ponieważ schody są niesamowicie ośnieżone i oblodzone). Helsinki zimą mają też swoje minusy 😉 . Akurat mam szczęście, bo z promu wychodzą pasażerowie rejsu ze Sztokholmu. Jestem w szoku, ile tam się mieści ludzi!
Idę kawałek bulwarami nad morzem, ale widząc ciężkie chmury zbliżające się z zachodu, postanawiam ruszyć jednak jeszcze w te najbardziej charakterystyczne miejsca turystyczne Helsinek.
Z ciekawostek: Na zdjęciu niżej znajduje się restauracja położona na malutkiej wysepce. Dostać się tam można tylko łódką, która w sezonie kursuje co 20 min. Niestety, Helsinki zimą nie oferują tej atrakcji.
Pierwszym punktem z TOP Helsinek jest katedra luterańska – chyba najbardziej znana budowla stolicy Finlandii. Kościół widoczny jest z wielu miejsc ze względu na całkiem spore podwyższenie na jakim się znajduje.
Tutaj też po raz pierwszy widzę większe grupy turystów, które przetaczają się po placu przed kościołem.Wchodzę do środka i po przebiciu się przez grupę wycieczkową zaczynam się rozglądać. I szczerze mówiąc jestem zawiedziona. W środku jest zupełnie pusto, dominuje gwar turystów i przepychanie się. Świątynia zupełnie nie ma klimatu i tak naprawdę jedyne co mi się podoba to organy, które faktycznie robią wrażenie. No ale taki urok świątyni, które należą do wyznawców luteranizmu: tam nie ma miejsce na żaden zbędny element.
Szybko uciekam ze środka i ruszam w kierunku drugiego kościoła.
Ten robi na mnie lepsze wrażenie już nawet z zewnątrz. Świątynia stoi na ogromnej, gładkiej skale, aby się do niej dostać trzeba wejść na górę po schodkach. Budowla robi wrażenie potężnej, a czerwona cegła dodaje jej surowości. W środku ponownie jest dość dużo ludzi, ale tym razem jest już co oglądać. Tutaj faktycznie warto zatrzymać się na chwilę i popodziwiać ikonostas.
Ostatnim punktem programu jest hala targowa, do której mam problem z trafieniem. W końcu poddaję się i włączam gpsa. Okazuje się, że minęłam ten budynek już dwa razy i nie przyszło mi do głowy, że może być to miejsce, którego szukam. Co znajdziecie w środku? Masę specjałów lokalnych. Jest sporo ryb, wędlin, ale także słodycze i alkohole. Ja szczególnie upodobałam sobie stoisko z drożdżówkami i wypiekami własnej roboty. Pycha! Może i były to najdroższe drożdżówki w moim życiu, ale było warto!
Potem powoli zmierzam już w kierunku dworca głównego. Wreszcie idąc główną ulicą widzę, że turyści są także tutaj, a nie tylko pochowani w kościołach. Po drodze wstępuję do sklepu z pamiątkami i kupuję pocztówki dla mamy. Jeszcze przed samym metrem dostaję tulipana z okazji dnia kobiet. I jak tu nie lubić Finlandii?
Na tym kończy się moja pierwsza wycieczka, taka najbardziej podstawowa i typowa dla wszystkich turystów, którzy przyjeżdżają do Helsinek. Jakie wrażenia? Bardzo pozytywne! Jakoś niesamowicie mnie to miasto urzekło. Być może to kwestia śniegu i lodu w połączeniu z morzem, a może po prostu mam już sentyment do Skandynawii. Fakt faktem, że Helsinki zimą są ładne, mają bardzo fajny klimat, a połączenie dużego miasta z przyrodą jest w końcu zupełnie różne od miast, które znajdziemy w naszym kraju.