W swoim życiu przeszłam już sporo szlaków z plecakiem i namiotem. Tour de Monte Rosa był kolejnym pomysłem, tylko tym razem trochę trudniejszym i bardziej wymagającym. Ale oferującym także przepiękne widoki i niezmiernie różnorodnym. Przed Wami prawie 200 km szlaku prowadzącego wokół drugiego najwyższego masywu Alp – Monte Rosy. Przełęcze osiągające wysokości ponad 3000 m n.p.m., lodowiec do przekroczenia oraz fragmenty szlaku zawieszone tuż nad przepaścią.
Brzmi jak dobra przygoda?
Czytajcie dalej!
Tour de Monte Rosa – podstawowe info
Podstawowa wersja szlaku to około 160 km. Szlak to pętla poprowadzona wokół całego masywu Monte Rosy. To drugi najwyższy masyw górski w Europie, tuż po Mont Blancu, a do tego znacznie rozleglejszy. Dzięki temu w czasie wędrówki będziecie mieli możliwość podziwiać kilkanaście czterotysięczników. A większość z nich nawet z 2-3 stron. Okazuje się bowiem, że Matternhorn od strony włoskiej wygląda zupełnie inaczej niż z Zermattu…
W zależności, gdzie planujecie rozpocząć szlak, trasa ta może się wydłużyć o zejście i dojście do szlaku. Oraz o boczne wycieczki, których można robić naprawdę sporo. Także 200 km jest bardziej realną długością 🙂
Nasza wersja szlaku miała właśnie około tych 200 km. Zaczynała się w Breuil-Cervini i robiła jednodniowe odejście w bok na Szlak Lodowcowy Mattmark.
Pierwsza część szlaku – od Zermattu do Saas Fee przez Theodul Pass – to ciągłe zdobywanie przełęczy i schodzenie z powrotem do doliny. Dużo podejść, dużo zejść, czasem trochę monotonnie.
Zupełnie inaczej wygląda druga część szlaku – od Saas Fee do Zermattu przez Grächen. To trawers, często poprowadzony wąską ścieżką, tuż nad przepaścią, ubezpieczony okazjonalnie liną, barierkami i co tam jeszcze przyszło do głowy budowniczemu…
W podstawowej wersji szlaku do przejścia jest jeden lodowiec, ale spokojnie można go pokonać bez doświadczenia lodowcowego, bo trasa prowadzi po wyratrakowanej drodze.
A jeśli masz więcej czasu, to Tour de Monte Rosa jest świetną aklimatyzacją przed zdobyciem jakiegoś alpejskiego czterotysięcznika. Łatwy Breithorn, a może drugi najwyższy szczyt Europy i najwyższy szczyt Szwajcarii – Dufourspitze? Wszystko zależy od Twojego doświadczenia i przygotowania 🙂
Dojazd i gdzie zacząć?
Najtańszym i najłatwiejszym rozwiązaniem jest dojechanie w Alpy samochodem. Gdzie dokładnie? To już zależy od Was. Zermatt oraz Saas Fee są miastami wolnymi od samochodów. Także jeśli chcecie zacząć w Zermatt, samochód musicie zostawić w Täsch, zapłacić za każdy dzień parkowania i jeszcze prawie 20 CHF za dojazd do Zermattu. Także droga impreza…
My dlatego właśnie wybraliśmywłoską stronę i Breuil-Cervinię. Udało nam się znaleźć tam bezpłatne parkingi, na których można zostawić auto. W przeciągu 2 tygodni to oszczędność prawie 1000 zł. A jadąc samochodem, przy okazji możecie zwiedzić jeszcze jedną z alpejskich przełęczy np. Przełęcz Św. Bernarda.
Oczywiście na szlak można dostać się także transportem publicznym. Jeśli planujecie zaczynać od strony włoskiej, możecie skorzystać z tanich lotów do Bergamo i następnie wybrać się w dalszą podróż do Alagny albo Breuil-Cervini autobusem. Oczywiście można też wybrać loty do Swajcarii, ale zazwyczaj są one droższe, a dojazd szwajcarskimi pociągami może poważnie uszczuplić Wasz budżet.
Ile czasu potrzebujesz na Tour de Monte Rosa?
To zależy od tego w jakim stylu chcesz przejść szlak i jakie są Twoje priorytety.
Podstawowa wersja szlaku to 9 dni. Zakłada spanie w schroniskach i w miejscowościach oraz lekki plecak, bez namiotu i całego sprzętu campingowego.
Oficjalnie proponowane odcinki to:
- Zermatt – Theodulpass (Refuge du Theodulo)
- Theodulpass – St. Jaques
- St. Jaques – Gressoney
- Gressoney – Alagna
- Alagna – Macugnaga
- Macugnaga – Saas Fee
- Saas Fee – Grächen
- Grächen – Europahütte
- Europahütte – Zermatt
Jeśli natomiast lubicie spanie w namiocie na łonie natury albo chcecie zmniejszyć koszty, warto dodać sobie 2-4 dni więcej, w zależności od Waszej kondycji i wagi plecaka.
A jeśli macie jeszcze więcej czasu, to super! Jest wiele dodatkowych miejsc, do których warto zboczyć po drodze! Oraz wiele czterotysięczników czekających na zdobycie 🙂
Nam szlak w wersji na ciężko zajął 12,5 dnia, z tym, że doszło nam dojście i zejście do Cervini oraz szlak lodowcowy Mattmark. W planach mieliśmy jeszcze potencjalne zdobywanie Breithornu, ale niestety wrześniowe warunki już nam na to nie pozwoliły (śnieg, zamiecie i odczuwalne prawie -30 stopni).
Jak spać na Tour de Monte Rosa?
Skoro już poruszyliśmy temat noclegów, idźmy dalej. Namiot, schroniska, czy kwatery?
Schroniska i kwatery są zdecydowanie droższą opcją i musicie się liczyć z kosztami 25-50 euro za os/noc. W Szwajcarii ceny będą jeszcze wyższe.
Ceny w schroniskach są bardzo różne i zaczynają się od kilkunastu euro za łóżko w pokoju wieloosobowym bez wyżywienia i sięgają nawet 80 CHF w Szwajcarii, jeśli chcemy spać w pokoju wieloosobowym z wyżywieniem.
Gorąco polecam Wam dołączenie do Alpenverein. Otrzymacie ubezpieczenie, a także zniżki w większości schronisk. Przy kilku noclegach, cała opłata członkowska zwraca się. My spaliśmy tylko 2 razy, a udało nam się oszczędzić prawie połowę składki członkowskiej.
A co z namiotem?
Wersja zdecydowanie najtańsza. Na szlaku jest sporo miejsc, gdzie można w spokoju rozłożyć się z namiotem. Uprzedzam jednak, że nie jest to w pełni legalne. Jeśli jednak będziecie rozbijać się poza rezerwatami i zostawiać po sobie porządek, bardzo mała szansa żeby ktoś miał coś przeciwko. My spotykaliśmy się tylko z pozytywnymi zaczepkami 🙂
Do Waszej dyspozycji są też dwa schrony. Jeden za Przełęczą Turlo i jeden za Przełęczą d’Olen.
Po drodze są także campingi w cenach od 8 do 20 euro, ale nie znajdziecie ich w każdej miejscowości.
Na poniższej mapie możesz wstępnie przejrzeć ceny w okolicy:
Booking.comTrudność szlaku Tour de Monte Rosa
Spotkałam się z opiniami, że Tour de Monte Rosa to jeden z trudniejszych szlaków długodystansowych w Europie. Cóż… ciężko mi się na ten temat wypowiedzieć, bo za dużo jest szlaków, na których jeszcze nie postawiłam stopy 😉
Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że jest to szlak trudny. Ale nie bardzo trudny.
Nie polecam go nikomu, kto nigdy nie był w Alpach albo nigdy nie chodził z ciężkim plecakiem. To nie jest dobry szlak na pierwsze kroki w czymkolwiek.
No może oprócz chodzenia po lodowcu. Tu nie potrzebujesz żadnego wcześniejszego doświadczenia.
Co sprawia, że Tour de Monte Rosa jest szlakiem trudnym?
- Przewyższenia – dużo podchodzenia, dużo schodzenia, można się naprawdę nieźle umordować. Na porządku dziennym są podejścia 1200-1500 m do góry, a zdarzają się i większe. Dla zobrazowania: to prawie tak, jak byście codziennie musieli zdobywać Rysy z parkingu na Palenicy…
- Trudności techniczne – są fragmenty skalne, wymagające użycia rąk. Dobra równowaga i ogólna sprawność też są w cenie. Jest sporo fragmentów wąskich, ubezpieczonych linami. Zdarzają się klamry, platformy i nawet jedna mała drabinka. Jeśli do tego dodamy przekraczanie żlebów ze spadającymi kamieniami momentami robi się wesoło 😉
- Do przejścia jest Theodulglescher. Łatwy, przeratrakowany, ale doświadczenie w chodzeniu w rakach/raczkach mile widziane. Tak jak i podstawowa wiedza o lodowcach i szczelinach.
- Wysokości – Szlak niejednokrotnie wspina się na przełęcze 3000 m n.p.m. Najwyższy punkt to 3316 m. To już wystarczająco wysoko, aby poczuć mniej tlenu. Na tych wysokościach pogoda zmienia się błyskawicznie, więc trzeba na to bardzo uważać.
Ale na pocieszenie, są też rzeczy, dzięki którym szlak jest łatwiejszy:
- Jeśli chcesz zaoszczędzić trochę sił możesz podjechać do góry kolejką linową (z Alagny, Macugnagi i Zermattu).
- W wersji na lekko codziennie schodzisz do miejscowości, a w wersji na ciężko co 2-3 dni. Także nie musisz dźwigać ze sobą dużej ilości jedzenia.
Czy Tour de Monte Rosa był najtrudniejszym szlakiem, na jakim byłam? Nie.
Czy był najtrudniejszy na jakim byłam z dużym plecakiem? Tak.
Oznaczenia na szlaku Tour de Monte Rosa
Ogólnie oznakowanie szlaku jest dobre. W części włoskiej znajdziecie charakterystyczne żółte romby z czarnymi literami TMR. Zakręty sygnalizowane są strzałką , czasem także słupem z tabliczkami albo rozrysowaną mapką sytuacją na kamieniu (takie widziałam po raz pierwszy w życiu ;))
W Szwajcarii wszystkie szlaki oznaczane są biało-czerwonymi paskami. Tutaj kierować się musicie głównie drogowskazami, bo Tour de Monte Rosa nie ma żadnych indywidualnych oznaczeń graficznych (inny kolor, symbol etc.). Szwajcarska Monte Rosa oznaczona jest jako Swiss Monte Rosa (numer szlaku 27).
Najgorzej oznaczony odcinek szlaku to przejście przez Theodulgletscher. Tu w zasadzie nie ma oznaczeń, trzeba trzymać się po prostu wyratrakowanej drogi i w odpowiednim momencie odbić pod schronisko.
Jest jeszcze kilka innych mniej oczywistych miejsc, ale mając mapę nie powinniście mieć większych problemów. Na szczęście nie są to Beskidy i nie ma sytuacji, że macie nagle skrzyżowanie 10 dróg, gdzie tylko 2 są na mapie 😉
Nie sugerujcie się też zbytnio czasówkami na drogowskazach. Często są zupełnie nietrafione i regularnie spotykaliśmy kwiatki typu: 4 km – 30 min. Jeśli idziecie z ciężkim plecakiem, zazwyczaj możecie je pomnożyć razy 1,5-2.
Mapy, a rzeczywisty przebieg Tour de Monte Rosa
Zwróćcie szczególną uwagę na przebieg szlaku na odcinku Grächen – Zermatt. Jest tutaj sporo niezgodności z mapami Kompassu i mapami.cz. Głównie chodzi tutaj o początkowy przebieg szlaku Europaweg, który w ostatnich latach ze względu na duże osuwiska i uszkodzenia szlaku kilkukrotnie zmieniał trasę.
Ostatecznie pierwsza część szlaku, która szła powyżej Grat została zamknięta i przeniesiona niżej, w dolinę. Trawersem podążamy do Herbriggen i stamtąd podchodzimy pod Europahütte. Dalej szlak ma już pierwotny przebieg.
Zwracajcie też uwagę na komunikaty związane z odcinkiem Saas Fee-Grächen. Spadające tutaj kamienie często uszkadzają szlak i okazjonalnie może być nie do przejścia. Podobnie sytuacja wygląda na odcinku Europahütte-Zermatt.
Otwarcie szlaku najlepiej monitorować na stronie Tour de Monte Rosa Matternhorn. Nie znajdziecie tam za dużo informacji, ale komunikaty pojawiają się w miarę na bieżąco, jeśli coś jest nie tak.
Jakiego sprzętu potrzebujesz?
Oprócz tego, co zwykle zabierasz na szlak, powinieneś mieć ze sobą raki albo raczki. Do tego oczywiście buty z wystarczająco twardą podeszwą, aby móc je założyć. Twardsza podeszwa przyda się też na wszystkich kamieniach i głazach, przez które będziesz musiał przejść. A uwierz mi, jest ich naprawdę dużo! Będą momenty, że będziesz mieć już dosyć rumowisk skalnych i piargów.
Zabierz ze sobą także zróżnicowane ubrania. Poranki i wieczory są bardzo chłodne i temperatury mogą spadać nawet w okolice 0. My regularnie budziliśmy się ze szronem na praniu. Środek dnia natomiast często jest gorący i wymaga rozbierania się z kolejnych warstw, aż do momentu, gdy nie zostanie już nic, co można by ściągnąć nie gorsząc innych turystów 😉
Koniecznie zabierz ze sobą kijki trekkingowe. Szczególnie jeśli idziesz z cięższym plecakiem. Będą one ogromnym ułatwieniem na wąskich ścieżkach, skalnych fragmentach szlaku oraz odciążą stawy podczas schodzenia. A przewyższenia tutaj naprawdę potrafią dać w kość.
Jeżeli zamierasz się trzymać szlaku Tour de Monte Rosa, nie potrzebujesz zabierać ze sobą nic więcej ze sprzętu zimowego i lodowcowego. Wystarczą raki/raczki i okulary przeciwsłoneczne. Możesz rozważyć zabranie kasku, w niektórych miejscach fajnie byłoby go mieć. Ale szczerze mówiąc, nikt na szlaku go nie miał, my również.
Czy szlak Tour de Monte Rosa przypadł mi do gustu?
I to jak!
To najpiękniejszy szlak na jakim do tej pory byłam. Może razem z Gruzją i szlakiem Omalo-Stepantsminda. Bo chyba nie umiem pomiędzy nimi zdecydować…
Niezwykle urozmaicony, wymagający, z widokami zwalającymi na kolana. Były piękne wschody i zachody słońca, były lodowate noclegi pod namiotem i klnięcie, co ja tu robię i w imię czego znowu się tak męczę.
A gdy przyszło co do czego i usiadłam przed schroniskiem nad Theodul Pass, patrząc na te wszystkie otaczające mnie góry i lodowce, nie mogłam powstrzymać samotnej łzy płynącej po policzku.
Że to już? Koniec? Tak szybko?
Ja wcale nie chce wracać do domu!
Ale po żalu powoli przychodziła duma i radość.
Zrobiliśmy to!
Podobał Ci się ten wpis? Polub mnie na Facebooku albo zapisz się do Newslettera, aby nie przegapić kolejnych artykułów 🙂