Grań Niżnych Tatr to pierwszy mój całkowicie samotny wyjazd. Tylko ja, góry i namiot. A pierwszym moim celem jest Przełęcz Donovaly, Kozi Chrbat oraz Hiadelske Sedlo, które ma być moim pierwszym miejscem noclegowym.

Moja podróż zaczyna się o 9:15 na Dworcu Zachodnim. Flixbus przyjeżdża punktualnie i jest zaskakująco pusty. Podróż do Donovaly mija mi bardzo szybko, a miejsce obok mnie jest cały czas puste. No bajka po prostu!

W końcu wysiadam z autobusu i dopakowuję plecak.

Ufff… stanowczo za ciężki.

Patrzę na góry przede mną i bez większego problemu rozpoznaję kolejne szczyty, które będę dziś zdobywać. Ale czy uda mi się dojść aż na Hiadelske Sedlo, skoro do zachodu słońca mam ledwie 3 godziny?

Ale nie zastanawiam się długo, bo adrenalina już zaczyna krążyć. Przede mną cała Grań Tatr Niżnych i pierwszy totalnie samotny wyjazd 🙂

Początek szlaku w Donovaly
Selfie z początku szlaku musi być 😉

Útulňa pod Kečkou

Początek szlaku jest dość widokowy, ale niestety prowadzi asfaltową drogą. Po lewej stronie mijamy Banik (1056 m n.p.m.), na który prowadzą wyciągi orczykowe. Po prawej natomiast ładne łąki, na których aż kusi żeby rozstawić gdzieś dalej namiot 😉

Warto też obejrzeć się do tyłu, bo otwiera się ładny widok na Donovaly.

Wielka Chochula i Kozi Chrbat
Od lewej: zabudowania Donovaly, grzbiet Małej i Wielkiej Chochuli (najwyższe) oraz Kozi Chrbat ledwie wystający ponad las

Przechodzę przez wąziutki pas lasu i wchodzę do Polianky. Mijam kolejne zabudowania i nagle po lewej widzę niewielką wiatę turystyczną, dosłownie wciśniętą pomiędzy płoty. Ciekawe miejsce na wiatę, muszę przyznać.

W końcu wieś kończy się i wchodzę do lasu. Oglądam się jeszcze raz za siebie, bo dociera do mnie, że następną miejscowością będzie Telgart. 6 dni i ponad 100 km dalej…

Ścieżka przez las jest bardzo malownicza. Zanim się obejrzę, wychodzę na na polanę pod Keckou. To tutaj znajduje się pierwsza utulnia, w której można spędzić noc. Patrzę na zegarek i wyliczam, że Hiadelske sedlo jest osiągalne jeszcze za dnia. Mam zaskakująco dobre tempo, jak na tak ciężki plecak.

Utulnia pod Keckou jest niewielka, ale może pomieścić bez problemu 10 osób (łóżko piętrowe i materace). Teoretycznie nie wolno spać tutaj w namiotach, więc raczej zakładajcie nocleg w środku. Na zewnątrz chatki są ławki i miejsce ogniskowe, a nieco dalej latryna i całoroczne źródło wody.

Utulna pod Keckou
Utulna pod Keckou

Kecka

Czerwony szlak nie biegnie przez samą chatkę i trzeba do niej zboczyć około 200 metrów. Dalej szlak wspina się trochę stromiej, ale trwa to krótko i zaraz wychodzę na odsłonięty teren. Jeszcze 100 metrów i melduję się na szczycie Kecka (1225 m n.p.m.).

Widok jest niesamowity. Duża w tym zasługa pięknego, miękkiego światła zachodzącego słońca. Robię sobie tutaj chwilę przerwy na zjedzenie batona i napicie się. I szczerze? Wcale nie chcę iść dalej! Jest tak niesamowicie pięknie…

Kozi Chrbat

Bardzo poważnie rozważam rozłożenie tutaj namiotu, ale z tyłu głowy mam, że po pierwsze Park Narodowy, a po drugie jutrzejszy odcinek jest długi. I nie ma sensu jeszcze go sobie wydłużać, skoro mam czas i siłę iść dalej.

W końcu więc podnoszę się i zakładam plecak, choć ramiona trochę protestują. Przede mną, idealnie na wprost, Kozi Chrbat i Mała Chochula, którą będę zdobywać jutro.

Oj żeby wszystkie dni były tak piękne jak ten!

Kozi Chrbat szlak

Szlak prowadzi przez połoninę, lekko opadając w kierunku Przełęczy Hadlanka.

Niestety, wkrótce słońce chowa się za chmurami i kończy się spektakl światła. Szczerze? Jestem trochę zawiedziona, bo miały być piękne wschody i zachody słońca, a tu klops. No ale nic, odwracam się do tyłu, zerkam na przebytą drogę i zaczynam mozolne podejście na Kozi Chrbat.

Kozi Chrbat

Kecka szlak

Szczerze mówiąc, to podejście trochę daje mi w kość, bo staram się iść możliwie szybko. Chodzenie po ciemku po lesie nie należy do moich ulubionych zajęć. A już na pewno nie w terenie znanym z obecności niedźwiedzi!

Niestety (albo raczej stety!), słońce postanawia nie dać mi szybko zdobyć szczytu i wyłania się zza chmur. Nagle niedźwiedzie odchodzą w niepamięć i rozsiadam się na kamieniu, delektując się widokiem.

Kozi Chrbat szlak

Kozi Chrbat (1330 m n.p.m.) zdobywam o 20:45, gdy słońce chowa się już za górami.

Kozi Chrbat i okropne zejście

Schodzę w dół sprawnie. Początkowo szlak opada dość wolno i prowadzi przez tereny częściowo odkryte. Potem jednak wchodzimy w las i ścieżka zaczyna schodzić bardzo stromo.

Las jest bardzo gęsty, więc robi się prawie ciemno. Jedynym plusem jest to, że co rusz zahaczam o jakieś krzaki i robię tyle rumoru, że raczej nie zaskoczę żadnego zwierzaka. Nawet w tych krzakach 😉

Hiadelske Sedlo szlak

Sama końcówka jest straszna, mięśnie zaczynają mi się trząść ze zmęczenia. Mam wrażenie, że zaraz ugną się pode mną, a ja stoczę się z tej cholernej stromizny. Sytuacji nie poprawia fakt, że ledwo co widzę.

W końcu jednak zauważam linie wysokiego napięcia i zalewa mnie nadzieja, że może jednak nie zginę marnie.

Hiadelske Sedlo

Hiadelske Sedlo
Hiadelske Sedlo

Hiadeske Sedlo jest już okupowane przez dwa namioty. Także jestem już trzecia. Podejrzewam, że przynajmniej drugie tyle jest jeszcze w chatce. Szybko rozkładam namiot i ogarniam sobie posłanie. Potem herbatka, kolacja i ostatnie wyjście z namiotu za potrzebą.

I zgadnijcie co?

Jakieś 100 metrów, tam gdzie jeszcze niecałą godzinę temu szłam, widzę błyszczące ślepia. Czyli to, co najbardziej mnie przerażało w samotnej wyprawie. Mój głupi mózg zaczyna już pracować na najwyższych obrotach i tyle byłoby spania. Za kilkanaście minut wyglądam jeszcze raz, ale ślepia nadal tam są, może tylko delikatnie zmieniły miejsce.

W końcu umęczona zasypiam niespokojnie, ale o 2 budzi mnie szelest krzaków i trzaskające gałęzie. Ewidentnie coś łazi w pobliżu. I tym razem nie jest to 100 metrów. Słyszę, że w namiocie obok też chyba się obudzili. Robię trochę hałasu, w nadziei, że to odstraszy zwierzaka, czymkolwiek on jest. Nie mam odwagi wyjrzeć na zewnątrz…

Niestety, hałasy cichną dopiero koło 4 rano, kiedy powoli zaczyna świtać. W końcu zasypiam…

Wszystkie potrzebne informacje praktyczne o szlaku znajdziecie we wpisie o Głównej Grani Tatr Niżnych oraz na stronie Parku Narodowego.

A już niebawem zapraszam na kolejną część relacji! 🙂

Podobał Ci się ten wpis? Polub mnie na Facebooku albo zapisz się do Newslettera, aby nie przegapić kolejnych artykułów 🙂