Wyobraź sobie wjazd z sankami na 2500 m n.p.m. To tyle, ile mają nasze Rysy, czyli najwyższy szczyt Polski! I choć w naszym kraju nie jest to możliwe, wystarczy pojechać do Szwajcarii, aby znaleźć się w prawdziwym raju saneczkowym. Sanki w Szwajcarii są bardzo popularne, więc niemal każdy ośrodek narciarski ma tam swój tor saneczkowy. Niektóre trasy mają 2-3 km, ale najdłuższe z nich osiągają kilkanaście (tak, dobrze przeczytaliście – KILKANAŚCIE!) kilometrów długości. Co więcej, jest to sport na tyle ekstremalny, że uprawiany jest głównie przez dorosłych. Małe dzieci korzystają z małych górek albo tylko z prostszych tras.
Sanki w Szwajcarii to zdecydowanie jedno z moich życiowych odkryć, dlatego zapraszam Was do małego poradnika. Dowiecie się, gdzie jechać na sanki w Szwajcarii, ile to kosztuje i jak jeździć, żeby się nie uszkodzić 😉
A trochę doświadczenia już mam, bo na sanki wracam niemal co roku 🙂
Jak wyglądają trasy saneczkowe w Szwajcarii?
Jak już wspomniałam we wstępie, w Szwajcarii każdy większy ośrodek narciarski z wyciągami gondolowymi albo kolejkami posiada także trasę saneczkową. Czasem jedną, czasem więcej. Aby się na nie dostać, wsiadamy razem z sankami na wyciąg i pozwalamy wywieźć się na górę. Tam czasem trzeba jeszcze kawałek podejść, a czasem zjazd zaczyna się tuż przy górnej stacji wyciągu. Wszystko zależy od ośrodka, który wybierzecie.
Przygotowanie tras saneczkowych w Szwajcarii
Trasy saneczkowe w Szwajcarii są dobrze przygotowane. Są regularnie ratrakowane , a w niektórych kluczowych momentach są zabezpieczone siatką albo bandą ze śniegu, aby w razie czego uniknąć wypadnięcia poza trasę.
Niestety, jest sporo momentów, gdzie tego typu zabezpieczenia by się przydały, a ich nie ma. Niejednokrotnie widzieliśmy osoby, które na bardziej stromych odcinkach traciły kontrolę nad sankami i wyjeżdżały za trasę. A stoki często były tam naprawdę strome i kończyło się to niekontrolowanym zsuwem kilkadziesiąt metrów w dół. Na szczęście śniegu było dużo i dobrze amortyzował upadki. Ale gdyby były tam odkryte skały, nie byłoby już tak przyjemnie.
Także, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, moim zdaniem mogłoby być lepiej. Ale z drugiej strony podczas ostatniego wyjazdu z grupą, tylko raz musieliśmy gonić za sankami, a wszyscy wrócili z wyjazdu zadowoleni i w pełni zdrowi. Jeśli więc zachowa się rozsądek i dostosuje trasy oraz prędkości do swoich umiejętności, to można jeździć na sankach w pełni bezpiecznie.
Warto też pamiętać, że rankiem trasy w górnych partiach mogą być lekko oblodzone, a popołudniu (szczególnie przy dodatnich temperaturach) w dolnych partiach tworzą się muldy, a czasem nawet przetarcia aż do trawy. Wtedy trzeba trochę zwolnić i sprytnie manewrować, aby nie odbić sobie czterech liter 😉
Podczas ograniczonej widoczności, za główny drogowskaz służą fioletowe tyczki. Przy mgle albo zawiei śnieżnej jest tak biało, że ciężko odróżnić trasę od bocznych zasp.
Oznaczenie tras saneczkowych w Szwajcarii
Trasy saneczkowe oznaczone są zwykle fioletowymi drogowskazami z numerem trasy lub kierunkiem trasy. Zwracajcie też uwagę na ewentualne symbole, bo czasem razem z trasą saneczkową idzie równolegle zimowy szlak trekkingowy, który oznaczony jest kolorem różowym. Wtedy trzymajcie się oznaczeń z symbolem sanek.
Przed bardziej stromymi partiami wiszą transparenty z napisem Langsam (Slow) albo Bremsen (Brake). I uwierzcie, warto wtedy naprawdę zahamować i zwolnić. Bo w większości są to krótkie, bardzo strome zjazdy na łeb na szyję. Gwarantuję, że chcecie je zaczynać z niską prędkością, szczególnie, jeśli dopiero zaczynacie swoją przygodę z sankami 😉
Oprócz tego, możecie spotkać się z oznaczeniami otwarcia poszczególnych tras. Kolor zielony i napis „offen” znaczy, że trasa jest otwarta. Natomiast kolor czerwony albo napis „geschlossen” oznacza, że trasa jest zamknięta.
Gdzie jechać na sanki do Szwajcarii?
Niestety, tutaj odpowiedź nie jest prosta i bardzo zależy od warunków śniegowych.
Swoje poszukiwania możecie zacząć od tej strony, gdzie znajdziecie mapę większości tras saneczkowych wraz z ich długością i podstawowymi informacjami. Potem możecie przejść do konkretnych ośrodków narciarskich w poszukiwaniu bardziej szczegółowych informacji.
Jeśli chcecie spędzić na saneczkach więcej czasu, to polecam gorąco Grindelwald, w którym sama jeżdżę i gdzie zabieram grupy. Tras jest tak dużo, że aby przejechać wszystkie potrzeba zwykle aż 4 dni. Ale co się dziwić, skoro do dyspozycji jest ponad 50 km samych tylko tras saneczkowych! Jednocześnie są to jedne z najwyżej położonych tras i jedne z najdłuższych, w tym najdłuższa trasa saneczkowa w Europie o długości 15 km! Nawet przy słabych warunkach śniegowych część tras na pewno będzie otwarta.
Ale jeśli szukacie czegoś na pierwszy raz i na jeden dzień, spokojnie możecie wybrać coś w niższych górach.
Ile kosztują sanki w Szwajcarii?
Powiedzmy sobie szczerze, tanio nie jest. Całodniowy karnet na stok i wypożyczenie sanek to koszt rzędu 300 zł dziennie od jednej osoby. Oczywiście kwoty wyglądają trochę lepiej, jeśli zdecydujecie się na zakup kilkudniowego karnetu.
Trochę taniej będzie, jeśli kupicie jednorazowy bilet na wyciąg. Ale wtedy macie tylko jeden zjazd, więc warto wybrać długą trasę (przynajmniej 8-10 km). To dobra opcja na pierwszy raz, żeby zobaczyć na czym to polega, ale jednocześnie żeby został trochę niedosyt.
Można też przyjąć, że czym mniejszy ośrodek narciarski, tym tańsze karnety.
Na pocieszenie mogę powiedzieć, że skipassy narciarskie są jeszcze droższe. Także zawsze mogło być gorzej 😉
Przykładowe ceny w ośrodku Jungfrau:
- 26 CHF za jednorazowy wjazd wyciągiem FirstBahn
- 13 CHF za zwykle, klasyczne sanki
- 58 CHF za karnet całodniowy Wandern&Schlitten (trasy piesze i saneczkarskie)
Potrzebny sprzęt na sanki w Szwajcarii
Ubranie na sanki w Szwajcarii
Jeśli macie ubrania typowo narciarskie, to śmiało możecie ich użyć także na sanki. Ale ogólnie nada się wszystko, co jest dość ciepłe i wodoodporne. Do tego oczywiście coś na szyję i czapka zasłaniająca uszy od wiatru.
Jeśli posiadacie stuptuty (ochraniacze na buty), to warto je założyć, bo przy hamowaniu śnieg sypie się wszędzie, również do butów. Już nie mówiąc o glebach, po których śnieg wchodzi wszędzie, nawet tam, gdzie nikt się go nie spodziewał 😉
No i oczywiście rękawiczki. Wodoodporne, ciepłe i w miarę wytrzymałe. Wzmocnienia od wewnątrz dłoni mile widziane. Znów narciarskie będą idealne.
My na przykład nie mieliśmy typowej odzieży narciarskiej, więc jeździliśmy w odzieży turystycznej. Za spodnie wodoodporne robiły podstawowe raincuty z decathlonu i bez problemu dały radę.
Sanki
Do wyboru są sanki klasyczne (drewniane) o prostej budowie albo sanki bardziej sportowe (rodel/tobogan/etc.). Które są lepsze? Na pierwszy raz i pierwsze próby zdecydowanie polecam klasyczne. Łatwiejsze w obsłudze, troszeczkę wolniejsze (ale nadal potrafią zjeżdżać tak szybko, że można się już żegnać z życiem. Ja na najszybszych trasach osiągam prędkości około 50 km/h ;)) i bardziej intuicyjne w sterowaniu.
Ostatnio nawet wzięliśmy jedną parę sportową, ale długo nie mogliśmy dojść z nimi do ładu i jakoś ich zalet nie zauważyliśmy. Także chyba zostawimy dla profesjonalistów 😉
Trzecią opcją są wszelkiego rodzaju ślizgacze/jabłuszka etc. Sama za pierwszym razem zastanawiałam się nad jabłuszkiem i nawet wzięłam je ze sobą z Polski. Ale szybko okazało się, że sanki dają dużo więcej frajdy, są szybsze i łatwiejsze w sterowaniu. A i tyłek jakoś tak mniej boli. Także tej oszczędności nie polecam 😉
Z rzeczy do rozważenia, warto mieć pętlę zakładaną na nogę, która w razie wywrotki przytrzyma sanki przy Was. W przeciwnym razie istnieje niebezpieczeństwo, że Wy zostaniecie w miękkim śniegu, a sanki radośnie pojadą w dół stoku, ciesząc się wolnością. Uwierzcie, widzieliśmy to nie raz. Czy da się bez tego? Oczywiście! Ja nigdy jeszcze nie zjeżdżałam z pętlą, bo rzadko są one na wyposażeniu sanek z wypożyczalni.
Sprzęt na sanki w Szwajcarii
Oprócz sanek dobrze mieć kask (narciarski/skiturowy/w wersji biednej nawet wspinaczkowy się nada) i okulary albo gogle. Ja zdecydowanie rekomenduję gogle, bo przy dużej prędkości chronią przed wiatrem, a przy hamowaniu zabezpieczają przed oślepnięciem od sypiącego się śniegu. W przypadku okularów, trzeba się uzbroić w cierpliwość i co jakiś czas je przecierać.
Kask teoretycznie nie jest obowiązkowy, ale znacząco poprawia bezpieczeństwo. A o wywrotkę, czy zjechanie z trasy nietrudno, dlatego zdecydowanie warto go mieć!
Z tego samego powodu proponuję zabrać małą apteczkę.
Ponadto oczywiście coś do picia i jedzenia oraz czołówkę na wypadek, gdyby przyszło Wam zjeżdżać po ciemku.
Zasady bezpieczeństwa na trasach saneczkowych
10 zasad na trasie saneczkowej, które możecie znaleźć na początku każdej trasy (luźne tłumaczenie własne;))
- Pamiętaj, że na trasie nie jesteś sam
- Dostosuj prędkość i trasę do swoich umiejętności. Nie porywaj się trudne trasy na pierwszy raz.
- Uszanuj tor jazdy osób z przodu. Ty je widzisz, one Ciebie nie.
- Zachowaj bezpieczny odstęp przy wyprzedzaniu, bo sanki potrafią skręcać czasem w ostatniej chwili. Wystarczy mała mulda albo jeden ruch ciała w złą stronę i zderzenie gotowe.
- Zanim ruszysz po przerwie albo upadku, upewnij się, że nikt nie jedzie z góry i nie zajedziesz mu drogi.
- Jeśli chcesz się zatrzymać, zrób to na poboczu trasy, tak, aby nie stwarzać zagrożenia. I rób to w takim miejscu, aby nikt na Ciebie nie wjechał niechcący. I nie, hałda śniegu tuż po bardzo ostrym zjeździe, w którą wszyscy wjeżdżają, nie jest dobrym miejscem.
- Podchodź bokiem trasy, aby zostawić przestrzeń dla zjeżdżających.
- Przestrzegaj znaków i ostrzeżeń
- Udzielaj pomocy w razie wypadku. Jeśli widzisz wywrotkę, zapytaj, czy wszystko w porządku, zanim pojedziesz dalej.
- Miej zawsze przy sobie dokumenty.
Co jeszcze ułatwi Ci życie na sankach w Szwajcarii?
- Ostrzegaj innych, że jedziesz. I nie rób tego na ostatnią chwilę, ale tak żeby mieli czas usunąć Ci się z drogi. Sama miałam tą wątpliwą przyjemność być wyprzedzaną przez dziewczynę, która ostrzegła mnie pół sekundy przed faktem. Nie zdążyłam się nawet odwrócić i szczęście, że udało nam się tylko musnąć. Wystarczy krzyknąć „Achtung”, aby wszyscy usunęli Ci się z drogi. Jak w przypływie adrenaliny krzykniesz coś po polsku, efekt prawdopodobnie będzie podobny. Przecież pędząca i krzycząca postać na sankach jest dość jasnym przekazem, prawda? 😉
- Przez bramki na wyciąg przechodź specjalnymi wejściami dla saneczkarzy, które są szersze i otwierają się na bok. A jeśli takich nie ma, sanki trzymaj w górze i przenoś je nad kołowrotkiem bramki. Mi zajęło „dwa zaplątania w bramkach”, aby dojść do tego jakże prostego rozwiązania 😉
- Zachowaj odstęp i nie jedź komuś na ogonie.
- Sanki wypożyczysz w większości sklepów sportowych pod stokiem i w niektórych wypożyczalniach nart. Jest to naprawdę popularny sport w Szwajcarii, dlatego warto zarezerwować sobie sanki dzień wcześniej albo chociaż rano tego samego dnia.
- Stoki i trasy nie są oświetlane. Ostatnie wjazdy w górę są o 15:30, więc bardzo wcześnie. Zjazdy w dolinę od 16:00-16:30.
Kilka słów o technice kierowania sankami
Skręcanie
Sanki jakie są, każdy wie. Można nimi sterować nogami/rękami/balansem ciała/pociąganiem za sznurek. Można te techniki łączyć w dowolne kombinacje i z moich obserwacji wynika, że każdy ma swój własny sposób.
Ja najlepiej odnajduję się w sterowaniu nogami. Prawą ręką trzymam sznurek, a lewą łapię za tył siedziska sanek i pomagam im bardziej zdecydowanie skręcać.
No i do tego oczywiście balans ciała.
Jak hamować?
Przede wszystkim nogami. Możesz robić to tylko piętami, gdy chcesz trochę hamować i dodatkowo sterować. Albo całymi podeszwami mocno dociśniętymi do śniegu, gdy chcesz zahamować jak najmocniej.
Oprócz tego możesz też jechać zygzakiem i wykorzystywać zakręt jako okazję do krawędziowania. Bardzo przypomina to technikę jazdy na nartach. Tym sposobem również można wytracić sporo prędkości. Nie rób tego jednak na nierównej powierzchni albo na bardzo stromym odcinku, bo może się to zakończyć wywrotką.
No i ostatnią metodą hamowania jest upadek kontrowany. Czasem jest to lepsze niż zjazd poza trasę. Wybierz wtedy tylko w miarę miękki śnieg i upewnij się, że ktoś Cię nie rozjeździe. No i pilnuj sanek!
Być może brzmi to wszystko dla Ciebie dość skomplikowanie. Ale uwierz, jest to bardzo intuicyjne. Ja ostatni raz jeździłam na sankach w wieku 10 lat. Potem używałam już tylko jabłuszek. Mimo to, gdy usiadłam na sanki te kilkanaście lat później, wszystko przyszło bardzo naturalnie. Także uwierz w swoje wewnętrzne dziecko, które wie, jak to robić 😉
Dla kogo są sanki w Szwajcarii?
Dla każdego, kto lubi poczuć trochę adrenaliny! W zależności od wyboru trasy może być jej ciut ciut albo naprawdę dużo 😉
Na niektóre trasy z powodzeniem można wybrać się z dzieckiem, ale wtedy warto wybierać te krótkie i z niedużym nachyleniem. Widzieliśmy też sporo osób jeżdżących z malutkimi dziećmi na jednych sankach. Tylko ponownie – łatwa, nie za szybka trasa.
No i bądźcie przygotowani na to, że następnego dnia możecie mieć trochę zakwasów (szczególnie pachwiny) i obity tyłek.
Ale jest to zdecydowanie tego warte! Niesamowite widoki i fascynująca przygoda, której nie doświadczysz w Polsce gwarantowane.
I tak, wiem, że w Polsce też są takie tory, ale jest ich bardzo mało i zazwyczaj mają 1 km długości i do tego są mało urozmaicone. To trochę jakby porównywać trasy narciarskie na Górze Kamieńsk z trasami w Alpach. Zupełnie inna liga.
Ja jestem zakochana w szwajcarskich torach saneczkowych i pomimo zjechanych prawie 200 km nadal nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu!
A najbliższa okazja już na początku lutego 2025! 8 dni wśród zimowych Alp, maksymalnie 12 osób w grupie i 240 m apartament do naszej dyspozycji. Gwarantuję, że tego wyjazdu nie zaomnisz do końca życia! Brzmi jak coś dla Ciebie? Niebawem będą ruszać zapisy, także koniecznie obserwuj stronę Geopodróży!
A jeśli marzy Ci się szaleństwo na sankach, ale wyjazd w grupie to nie Twoja bajka, możesz kupić mój przewodnik po trasach saneczkowych w ośrodku Jungfrau. Gwarantuję, że zaplanowanie wyjazdu pójdzie Ci błyskawicznie, oszczędzisz mnóstwo czasu i do tego w portfelu zostanie Ci trochę więcej franków.
Podobał Ci się ten wpis? Polub mnie na Facebooku albo zapisz się do Newslettera, aby nie przegapić kolejnych artykułów 🙂